Japończycy są niezwykle skorzy do pomocy, wystarczy tylko zapytać. 3 razy wytłumaczą, narysują, zapytają kolegę, nawet zaprowadzą. Jak wiedzą. Ale jak nie wiedzą...
Japończyk nie przyzna się że nie wie. Będzie dreptał w kółko, powtarzał (budynek nagafuku, nagafuku... nie fukunaga? na pewno nagafuku? budynek nagafuku, nagafuku budynek?) pytał koleżankę, dzwonił, patrzył na mapę, dreptał w kółko, i tak aż do chwili aż grzecznie nie podziękujemy i sobie nie pójdziemy. W żadnym wypadku nie należy Japończykowi pokazywać a zwłaszcza dawać do rąk przedmiotów mogących przedłużyć rytuał, czyli przewodników, map itp, gdyż japończyk będzie je oglądał z każdej strony i pod światło, choćby były po polsku, próbując odcyfrować zawartą w nich tajemnicę. Co jakiś czas będzie spoglądał na nas (myśląc pewnie: "Te, biała małpa, odstosunkuj się ode mnie!"), oczekując wybawienia, czyli: "Dziękuję, sam sobie poradzę".
Kochany naród. Szalony, ale kochany.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz