piątek, 28 marca 2008

Powrót

Wróciłem do Japonii. Pogoda nie jest może specjalnie dobra, ale i tak 10 stopni cieplej niż w Polsce. W mieszkaniu przywitała mnie sterta rachunków oraz bajzel jeszcze po wizycie Strzelców. Trzeba też zacząć chodzić na uczelnię, jakieś projekty robić... a jetlag męczy. Na szczęście taksówkarz zdradził mi, że hanami się jeszcze nie odbyło, dopiero w najbliższy weekend. O tym więc pewnie będzie post następny.

Tłumowi, który (jak sama nazwa wskazuje) tłumnie stawił się w Gnieździe dziękuję. Tym, co chcieli, a nie dotarli: I tak nie mielibyście gdzie siedzieć. Ale nie martwcie się, następna okazja już za pół roku.

Zdjęcia z Gniazda:
Od Narzeczonej
Od Julki

Stay Tuned!

środa, 19 marca 2008

Irezumi


Niniejszym wprowadzam zakaz ściskania mnie i klepania po plecach.

Japonia oczami innymi niż zwykle

Dziś na chwilę oddaję mikrofon. Punkt widzenia nie po japonistyce i bez lat przygotowań.

Strzelec:
babababa

Japonia fajna jest. Można kupić piwo w automacie i wypić je w metrze i nikt Ci za to nic nie zrobi. Ludzie zostawiaja samochody z włączonym silnikiem na ulicy i nie martwią się, że ktokolwiek je ukradnie. Coś kompletnie niespotykanego "u nas", w polsze. Pociągi kursuja zgodnie z rozkładem (co do minuty). Ludzie nie oszukują na każdym kroku - musisz tylko uważać po której stronie schodów masz iść, bo to się ciągle zmienia. Trzeba być czujnym, gdy kożysta się z map (północ na każdej jest w innym kierunku!!) oraz wyrzucać śmieci przy każdej okazji - czasem przez długie godziny nie będzie Ci dane znaleźć śmietnika, do którego będą pasować Twoje odpady.

Ale ogólny wynik jest jak najbardziej pozytywny. Jest tu naprawdę fajnie. Chciałbym w przyszlości mieć więcej do czynienia z Japonią i Japończykami. Pewnie nic z tego nie wyjdzie, ale jednak.

To chyba wszystko co mam narazie do powiedzenia. Widoki i zabytki macie niżej pokazane na zdjęciach - według mnie są imponujące. Zdecydowanie różnią się od tego, co widziałem w Europie. I jeszcze ten widok Tokio nocą..mmm 52 piętro naprawdę zapiera dech w piersiach.

Pozdro600 :)


Moni:
Tokio. Idę chodnikiem w morzu ludzi. W kieszeni mam pustą puszkę po kawie, oczywiście nie ma kosza by ją wyrzucić. Wchodzę do metra. Tu zawsze trzeba być czujnym. Na pięciopiętrowej stacji widzę napis "keep to the right here", na następnych schodach niepostrzeżenie zmienia się w "keep to the left here". Uprzejmi Japończycy wymijają mnie nie mówiąc wylgaryzmów pod nosem. Metro przyjechało zgodnie z rozkładem, co do minuty, jak zawsze. Wsiadam, otwieram piwo kupione wcześniej w automaie na ulicy. Nikt nie chce mnie za to spisać, wlepić mandatu lub chociaż zwyzywać. Głos w metrze mówi nazwy stacji i po której stronie drzwi się otworzą. Wysiadam. Wydostać się stąd nie jest łatwo. Oddaję zużyty bilet, szukam odpowiedniego wyjścia. Podchodzę do mapy. Północ na dole i w prawo. Niech i tak będzie. Odnajduję drogę do celu. Za rogiem na kolejnej mapie cel jest zupełnie gdzie indziej! Halo! Co jest!? Ah tak, północ jest na dół i w lewo. Ok, wszystko się zgadza. Trzeba być czujnym. Na kolejnej mapie północ jest w górę i w lewo, ale nie daję się oszukać. Jestem czujna. Znów mi się udało... Właściwie to całkiem fajnie tu jest:)

A gdyby nie było Shakespeara?

Choć wizyta Strzelców ma się powoli ku końcowi, a tym samym zbliża się też mój przyjazd do Polski, to nie nudzimy się. Dziś kolejna porcja zdjęć, jutro zaś możecie się spodziewać więcej tekstu.

A na koniec, dostałem coś takiego - wszyscy fani musicali/Japonii/Shakespeara powinni to zobaczyć. Moim zdaniem, cudowne.

JKMizm na dziś: "Ja pamiętam, jak kandydowałem [...] bez powodzenia, jak zwykle."

Stay Tuned!

piątek, 14 marca 2008

Podróże małe i duże

Jeździmy. Od brzegów oceanu......pociągiem......do posągów......ogrodów......wierzowców......dziwnych kul......i nieczytelnych map.
JKMizm na dziś: "Ja mogę się nauczyć szyć, ale po cholerę?"

środa, 12 marca 2008

Wiosna!

W Kamakurze już byłem WPPJ: 4, ale w innym towarzystwie i o innej porze roku. Dużo zdjęć, mało tekstu.

Wszystko kwitnie.
Nawet Wielki Budda jakiś uśmiechnięty.
Obiecany dowód pobytu imć Strzeleckich.
Ot, Kamakura.
JKMizm na dziś: "To pachnie demokracją, albo czymś jeszcze gorszym!"

UPRTV ogłasza

Wszelkich zainteresowanych informuję, iż Państwo Strzeleccy dotarli bezpiecznie i szczęśliwie. Na potwierdzenie, zdjęcia już w krótce. Ponadto pragnę poinformować, iż patronat medialny nad imprezą zwaną "Wizytą Strzelców w Japonii" (zwanej dalej Tą Imprezą) obejmuje Janusz Korwin Mikke.

JKMizm na dziś: "Socjaliści to nie są ludzie."

sobota, 8 marca 2008

Wyspy Sosnowe...

Zatoka Matsushima to miejsce od bardzo dawna uważane za wyjątkowo piękne. Mnóstwo małych, zalesionych wysepek rozrzuconych po czystych i płytkich wodach zatoki tworzy rzeczywiście piękny widok. Nie jestem ekspertem od fotografowania krajobrazów, więc jest tam jeszcze ładniej, niż na zdjęciach.

Po zatoce pływa oczywiście chmara statków wycieczkowych, najróżniejszych rozmiarów i kształtów.
Wyspy położone blisko brzegu, połączone są ze stałym lądem czerwonymi mostami. Ta mała świątynia w tle to Godai-Dō, otwarta do zwiedzania raz na 33 lata. Ostatni raz w 2006.
Most na wyspę Fukuura, chyba największą.
W Matsushimie (miasteczko nazywa się tak samo jak zatoka) znajduje się też świątynia Zuigan-ji, zbudowana przez Date Masamune z poprzedniego postu. Z zewnątrz nie prezentuje się jakoś specjalnie, a wewnątrz standardowy duet kustosz + zakaz fotografowania. Ale przed nią, w ogrodzie, przy miejscu używanym od bardzo dawna w celach pochówku, stoją niesamowite rzeźby. Klimat jak z Indiany Jonesa.

Stay Tuned!

wtorek, 4 marca 2008

Tysiąc słów o Sendai...

Sendai by night.

Jako że trwają ferie (co jednak nie przeszkadza profesorom organizować seminaria), postanowiłem wybrać się na małą wycieczkę. Cel: Sendai.

Sendai nie jest bynajmniej miastem turystycznym - kompletnie zniszczone podczas WWII, obecnie jest 1.000.000-owym miastem przemysłowym. Ale jest całkiem ładne (mówi się o nim 杜の都, Mori no Miyako, "Leśne Miasto") i jest całkiem blisko Hitachi.
Taksówki przed głównym dworcem. Ciekawe jaki tu jest ruch, żeby im się opłaciło czekać w takiej kolejce...

Najważniejszą figurą w historii Sendai jest niejaki Masamune Date, daimyō z czasów unifikacji Japonii. Choć nie był nigdy w zaufaniu u swych przełożonych, to ludność Sendai kocha go do dziś.

Obecnie Masamune ogląda panoramę Sendai z miejsca po swoim dawnym zamku.
“Po zamku”, bo po bombardowaniach zostały się tylko widok na miasto i mury.
Date Masamune oraz dwóch innych Datów mają na pobliskim wzgórzu mauzoleum - Zuihoden. Mauzoleum jest zrekonstruowane (podobno wiernie), bo również nie przetrwało wojny. Jest tak bajecznie kolorowe, że aż trochę nierealne. W mini-muzeum można zobaczyć naukowo opracowane porównanie długości nosów Datów. Niestety zakaz fotografowania i czujnie mnie obserwujący kustosz sprawiły, że zdjęć czcigodnych nosów nie ma.
Ostatnią atrakcją Sendai jest świątynia poświęcona Hachimanowi, położona trochę na uboczu. Było w niej pusto, cicho i uroczo.
W Sendai znajduje się też największa dzielnica rozrywkowa na północ od Tokio. Z własnych doświadczeń i rozmów z autochtonami wyciągam trzy wnioski:

Bycie jedynym białym w klubie bywa nudne.
Bycie jedynym białym w barze nigdy nie bywa nudne.
Nawet tubylcy nie są w stanie rozróżnić baru od hosto-kurabu czy strippu-kurabu. Umiejętność taka byłaby przydatna, gdyż w Japonii całkiem często spotykam się z sytuacją, w której w jednym budynku znajduje się 25 różnych przybytków, a z zewnątrz można się dowiedzieć jedynie o ich nazwach. A nazwy są często takie, że nie wiem czy to fryzjer, czy dom publiczny. Ewentualnie mają ciekawe dopiski, jak “communicative pub”.

A w następnym poście - drugi z trzech najpiękniejszych widoków w Japonii.

Stay Tuned!