środa, 28 listopada 2007

The day the Earth didn't stand still...

Przeżyłem pierwsze większe trzęsienie ziemi - na tyle poważne, żaby akademik zaczął trząść się jakby miał dreszcze. Dziwne uczucie. Trwało to może z 15 sekund, i zanim się zorientowałem co się dzieje, to już się prawie skończyło.

Oczywiście temat rozmów następnego dnia był tylko jeden. Dowiedziałem się zatem, że choć w Ibaraki ziemia trzęsie się często, to ponieważ cała prefektura położona jest na jednym gigantycznym kawałku kamienia, to uznano, że jest na tyle bezpiecznie, by w okolicy pobudować mnóstwo elektrowni jądrowych, zakładów przetwarzania paliw nuklearnych i eksperymentalnych reaktorów. Super. Więc jak już porządnie zatrzęsie, to wszyscy co przeżyją i tak będą świecić w nocy. Cudownie.

Konkurs
Prawidłowa odpowiedź już padła, rzeczywiście jest to poduszka do słuchania muzyki oboma uszami:

Dziękujemy wszystkim, którzy wzięli udział w zabawie.

wtorek, 27 listopada 2007

Nikkō: Dances with the Monkeys

Nikkō kojarzy mi się z Zakopanem. Położona w górach na północ od Tokio, ta turystyczna miejscowość jest co prawda większa, ale klimat ma podobny. Drewniana zabudowa, jedna główna ulica, wzdłuż której nic tylko restauracje i sklepy z pamiątkami. Ale od razu widać dwie podstawowe różnice:

1) nie ma Rosjan.
2) zamiast krupówek mamy kompleks świątyń wciągnięty na listę UNESCO, których tradycja sięga 1200 lat wstecz. Oczywiście same budynki świątynne nie są aż tak stare - zdecydowana ich większość pochodzi z pierwszej połowy 17 wieku.

Zapraszam na małą wycieczkę śladami Białej Małpy:

Po około 20 minutach marszu od stacji kolei natrafiamy na pierwszą atrakcję: Shin-Kyō, rekonstrukcję mostu z 17 wieku.Most ten służył wyłącznie generałom i członkom dworu Imperialnego aż do 2005 roku.

Po krótkim spacerze przez bardzo malowniczy park dochodzimy do pierwszej świątyni, Rinnō-ji, która akurat przechodzi renowację, a w środku zakaz fotografowania, więc...zamieszczam tylko to ukradkiem zrobione zdjęcie 3 Buddów ze środka świątyni. Te 3 posągi to największe (8m) drzewienne Buddy w Japonii. Za świątynią stoji kamienny model rakiety międzykontynentalnej z roku 1643...Następna na trasie jest główna atrakcja, Tōshō-gū, shintoistyczna świątynia i mauzoleum poświęcone Tokugawie Ieyasu. Niesłychanie barokowa, z wyraźnie widocznymi wpływami chińskimi, robi bardzo mocne wrażenie.Poniżej Yōmeimon, brama do wewnętrznego kompleksu. Budowniczy byli tak zachwyceni swoim dziełem, że świadomie wbudowali jedną z kolumn do góry nogami, aby nie budzić zazdrości bogów doskonałą konstrukcją.Tematem przewodnim ozdób bramy są smoki (jak mawia dr. Kanert "Chiny. Chiny! Chinyyyyyy!") w najróżniejszych postaciach. Część ma zdecydowanie psychodeliczny wyraz pyska.Jako że wnętrze świątyni było niedostępne (odbywał się jakowy rytuał), pozostało mi udać się do miejsca spoczynku wielkiego Tokugawy. Spacer schodami, pośród gigantycznych drzew wprawia w odpowiedni nastrój. Niestety, jak już się w nastrój wprawiłem, dogoniło mnie to:Eh, pojawienie się z samego rana w dzień powszedni, zapewniło mi tylko trochę ponad godzinę spokojnego zwiedzania... Oto grób:Oprócz tego, budynki świątynne ozdobione są rzeźbami najróżniejszych zwierząt, na przykład pewne 3 bardzo słynne małpy:W Nikkō pochowany jest też wnuk Ieyasu, Tokugawa Iemitsu. Świątynia jemu poświęcona, Taiyūin-Byō, jest bardzo podobna w stylu do Tōshō-gū, ale mniejsza, położona w głębi lasu. Atmosfera tajemniczości i spokoju jaki roztacza, sprawiła, że podobała mi się zdecydowanie najbardziej.Czwarta i ostatnia świątynia, Futarasan-Jinja, poświęcona bóstwu góry opiekującemu się Nikkō, nie przypadła mi do gustu. Zatem pomijam ją, i udajemy się wprost do ostatnie atrakcji, malowniczo położonej (nad rwącym górskim potokiem) kolekcji posągów Jizō.Jak wieść głosi, Jizō tutaj są niepoliczalne, ale według moich estymacji jest ich jedynie półtora od_cholery. Jeden z nich był na tyle miły że zrobił sobie ze mną zdjęcie.
I to by było na tyle. Dziękujemy za skorzystanie z usług Biała Małpa Travel.

Konkursu Ciąg Dalszy
Tak, przedstawiony przedmiot to poduszka. Bardzo specjalna poduszka. Ale do wygrania nagrody trzeba określić "do czego służy", albo raczej dlaczego ma taki kształt, a nie inny. Osoba, która odpowie na to pytanie, będzie mogła sobie wybrać czy chce dostać tę poduchę czy coś innego.
PS
Odpowiedź, że jest to szatański koń trojański, którego celem zagłada całej ludzkości zasługuje na osobną nagrodę (albo darmową wizytę u psychiatry), jak znajdę coś odpowiednio diabolicznego to pomyślimy.
PS 2
To nie JEST gąbka Mengera-Sierpińskiego, tylko poducha w takim KSZTAŁCIE.

sobota, 24 listopada 2007

Ogłoszenie i konkurs

Ostatnio mało pisałem i mało zdjęć zamieszczałem, a to dlatego że wzięli mnie na obroty na uczelni i czasu nie miałem. Co prawda częstotliwości postów chyba (na razie) nie zwiększę, ale zdjęcia na pewno się pojawią, albowiem w ciągu najbliższych 2 tygodni mam w planach 3 wycieczki: jutro jadę na do Nikkou, za 10 dni uniwersytecka wycieczka do Yokohamy, a w między czasie muszę jeszcze raz skoczyć do Tokio...

A na razie nowy banner PBM, oraz konkurs!

Pytanie: Co to jest, i do czego służy?
Przewidywane nagrody: uścisk dłoni prezesa i upominek z Japonii :)
Odpowiedzi można wpisywać w komentarzach (przypominam, że komentarze dostępne są dla wszystkich!).

Stay Tuned!

wtorek, 20 listopada 2007

Narodowy sport Japończyków

Japończycy kochają sport. Nawet moje Hitachi pełne jest stadionów, hal, kortów i boisk. O każdej porze dnia można zobaczyć idące/wracające grupki dzieci obwieszone rakietami, kijami i innymi narzędziami mordu. W Publicznym Parku Sportowym zawsze widać biegające lub ćwiczące postaci. Każda szkoła ma swoją drużynę, kibicowanie której jest świętym obowiązkiem.

Choć Japonia to ojczyzna wielu ciekawych sportów, jak Kendo, Karate czy Sumo, z powodu okupacji narodowym sportem jest tu baseball. Bardzo popularna jest też piłka nożna. Ale ten post będzie o innym sporcie. Sporcie najbardziej popularnym, uprawianym przez prawdopodobnie wszystkich Japończyków, wymagającym wielkiej koncentracji i wielkiej cierpliwości. Mowa o Segregowaniu Śmieci.

Śmieci dzielimy na 4 główne kategorie:
Palne (np.: odpadki kuchenne, zużyte plastiki, skóra...),
Niepalne (szkło, kosmetyki...),
Do odzysku - dzielimy na te, które zbiera się w torbach (o nich później) i te bez toreb.
W torbach zbieramy (wszystko oddzielnie) puszki aluminiowe i stalowe, plastikowe i szklane butelki. Bez toreb: ubrania, papier, kartony, gazety, magazyny i książki (znowu: wszystko oddzielnie).
Duże śmieci - z podziałem na 3 kategorie rozmiaru - małe duże śmieci, średnie duże śmieci i duże duże śmieci.
Oprócz tego odrębną kategorią stanowią telewizory, zmywarki, lodówki i klimatyzatory - za pozbycie się każdej sztuki przewidziana opłata.
Na koniec mamy jeszcze śmieci toksyczne.

Śmieci można wyrzucać dopiero po uprzednim przygotowaniu. Na przykład: butelka po Coca-Coli to śmieć do odzysku, ale najpierw trzeba zdjąć nalepkę i korek - do śmieci palnych, dokładnie wymyć wnętrze i wysuszyć. Papierowe opakowanie po soku (ale tylko jeżeli nie ma aluminiowej wkładki) również należy umyć i wysuszyć, a następnie rozciąć i złożyć według wzoru.

Każda kategoria śmieci ma swój odrębny kolor toreb - nie można wrzucać do nieodpowiednich lub dowolnych. Kolory różnią się w zależności od miasta. Śmieci wyrzucamy do 0830 w wyznaczonym miejscu w wyznaczone dni - palne śmieci 2 razy w tygodniu, toksyczne raz w miesiącu. Dzień różny w zależności od dzielnicy.

Na sam koniec - opony, gaśnice, butle gazowe należy odnieść do punktu zakupu.

Uffff.

Tyle teoria - tak naprawdę to nawet japończycy traktują to bardzo luźno (czytaj: jak Yoshioka może, to i ja mogę!).

piątek, 16 listopada 2007

Japońskie absurdy i darmowe sushi

W Japonii nagminnie zostawia się otwarty samochód, z włączonym silnikiem przed sklepem jak się idzie na krótkie zakupy. Ale do roweru praktycznie trzeba dokupić dodatkową kłódkę (jedną ma wbudowaną) i ubezpieczenie od kradzieży.

Jeśli, by wjechać samochodem na np. parking, trzeba pokonać krawężnik - to będą zamocowane metalowe bloki, by można było podjechać bez problemu. Kilka kroków obok, na wyznaczonym przejeździe rowerowym, taki sam krawężnik nie będzie miał tych bloków, więc by nie rozwalić koła, trzeba zsiąść z roweru.

Studentowi nie jest potrzebny garnitur, nawet na egzaminy można przychodzić jak się chce. Ale na wycieczkę do fabryki - zwiedzanie linii produkcyjnej - trzeba. Mimo że na wejściu i tak się dostaje ubranie ochronne.

Odnośnie fabryki - jak się jest stypendystą z japonistyki, to w ramach wycieczki można pojechać np. do 1000 letniego klasztoru czy świątyni. Jak się jest z informatyki to można pojechać do fabryki silników samochodowych. Nie będę zanudzał opisem linii produkcyjnej elektronicznie sterowanej przepustnicy czy układu kontroli trakcji, ale powiem, że bardzo podoba mi się zwyczaj urządzania dla zwiedzających przyjęcia z darmowym sushi i piwem. Ha!

sobota, 10 listopada 2007

Porcja słońca

Ponieważ za oknem zimno i pada, a ludzie na ulicach wyglądają tak:
Zamieszczam więc garść fotografii z mojej ostatniej wyprawy, kiedy było ciepło i słońce świeciło. Enjoy!
Miejsce: Tokio, Harajuku.

Pani z bananem

Beyond metro...

I ty zostaniesz... indianinem?

Większość japończyków to blondyni - nie wiedzieliście?

Tokijczycy ubrani "normalnie" (jak na Tokijczyków) wydają mi się być ciekawszym tematem do fotografowania niż cos-playerzy. Ale nie martwcie się, ich zdjęcia też się pojawią...

czwartek, 8 listopada 2007

Yoshioka MC

Jedziemy samochodem, gra muzyka...
Yoshioka: "Sarnofski-san, znasz taki zespół: pondziabi?"
Ja: (myślę) "Pondziabi? Ponjabi? Panjabi? Panjabi MC? Bylo kiedyś coś takiego, jakieś chinduskie popo/disco..." (mówię) "Taaak... chyba znam jedną piosenkę..."
Yoshioka: "A lubisz?"
Yoshioka zaczyna grzebać w schowku z minidyskami.
Ja: "Ten, tego... trochę..." (w myślach mam taką reklamę sprzed lat, gość wsiada do taksówki w Indiach, taksówkarz zaczyna śpiewać coś potwornego, więc gość zatyka mu usta KitKatem...)
Yoshioka: "To posłuchamy?"
Ja: "Okej..." (w tej reklamie, po zatkaniu ust, taksówkarz zapuszcza w radiu coś jeszcze potworniejszego, kamera robi odjazd, widać tablicę drogowę: Do celu jeszcze 300KM... my też jeszcze trochę drogi przed sobą mamy... wizja Yoshioki słuchjącego chindu-disco mnie przeraża...)
Radio: "ooo-oh, we're halfway there, ooo-oh! livin' on a prayer!"
Ja: "tiaaa... tak Yoshioka-san, lubię Bon Jovi..."
Jedziemy dalej, Bon Jovi zawodzi...

PS: Tak naprawdę to nie lubię Bon Jovi. Kiepski zespół. Ale kilka piosenek mają fajnych.

środa, 7 listopada 2007

Punks not Dead?

Koszulkę z Sidem Viciousem? Nie? To może (prawie) ramoneskę w serduszka?
A może strój do filmu porno na dzikim zachodzie?
We are Borg, resistance is futile, prepare to be assimilated.

niedziela, 4 listopada 2007

Japonia: Przewodnik by Biała Małpa I

Japończycy są niezwykle skorzy do pomocy, wystarczy tylko zapytać. 3 razy wytłumaczą, narysują, zapytają kolegę, nawet zaprowadzą. Jak wiedzą. Ale jak nie wiedzą...

Japończyk nie przyzna się że nie wie. Będzie dreptał w kółko, powtarzał (budynek nagafuku, nagafuku... nie fukunaga? na pewno nagafuku? budynek nagafuku, nagafuku budynek?) pytał koleżankę, dzwonił, patrzył na mapę, dreptał w kółko, i tak aż do chwili aż grzecznie nie podziękujemy i sobie nie pójdziemy. W żadnym wypadku nie należy Japończykowi pokazywać a zwłaszcza dawać do rąk przedmiotów mogących przedłużyć rytuał, czyli przewodników, map itp, gdyż japończyk będzie je oglądał z każdej strony i pod światło, choćby były po polsku, próbując odcyfrować zawartą w nich tajemnicę. Co jakiś czas będzie spoglądał na nas (myśląc pewnie: "Te, biała małpa, odstosunkuj się ode mnie!"), oczekując wybawienia, czyli: "Dziękuję, sam sobie poradzę".

Kochany naród. Szalony, ale kochany.

sobota, 3 listopada 2007

Day of the Dead Wszystkich Świętych

Z okazji niedawno minionego 1szego listopada, zdjęcia z japońskiego cmentarza...


"Gaijinom wstęp wzbroniony!"


Ten jest mój ulubiony


Myśliciel

Pielgrzym

Tylko ja mam skojarzenia z szachownicą?