czwartek, 8 listopada 2007

Yoshioka MC

Jedziemy samochodem, gra muzyka...
Yoshioka: "Sarnofski-san, znasz taki zespół: pondziabi?"
Ja: (myślę) "Pondziabi? Ponjabi? Panjabi? Panjabi MC? Bylo kiedyś coś takiego, jakieś chinduskie popo/disco..." (mówię) "Taaak... chyba znam jedną piosenkę..."
Yoshioka: "A lubisz?"
Yoshioka zaczyna grzebać w schowku z minidyskami.
Ja: "Ten, tego... trochę..." (w myślach mam taką reklamę sprzed lat, gość wsiada do taksówki w Indiach, taksówkarz zaczyna śpiewać coś potwornego, więc gość zatyka mu usta KitKatem...)
Yoshioka: "To posłuchamy?"
Ja: "Okej..." (w tej reklamie, po zatkaniu ust, taksówkarz zapuszcza w radiu coś jeszcze potworniejszego, kamera robi odjazd, widać tablicę drogowę: Do celu jeszcze 300KM... my też jeszcze trochę drogi przed sobą mamy... wizja Yoshioki słuchjącego chindu-disco mnie przeraża...)
Radio: "ooo-oh, we're halfway there, ooo-oh! livin' on a prayer!"
Ja: "tiaaa... tak Yoshioka-san, lubię Bon Jovi..."
Jedziemy dalej, Bon Jovi zawodzi...

PS: Tak naprawdę to nie lubię Bon Jovi. Kiepski zespół. Ale kilka piosenek mają fajnych.

2 komentarze:

Unknown pisze...

Sarna-kun koniecznie musisz przywiesc mi ta obroze z poprzedniego zdjecia!

Piotr Sarnowski pisze...

Julia, słonko... tu mają "fajniejsze" rzeczy... [bardzo evil grin]