wtorek, 4 marca 2008

Tysiąc słów o Sendai...

Sendai by night.

Jako że trwają ferie (co jednak nie przeszkadza profesorom organizować seminaria), postanowiłem wybrać się na małą wycieczkę. Cel: Sendai.

Sendai nie jest bynajmniej miastem turystycznym - kompletnie zniszczone podczas WWII, obecnie jest 1.000.000-owym miastem przemysłowym. Ale jest całkiem ładne (mówi się o nim 杜の都, Mori no Miyako, "Leśne Miasto") i jest całkiem blisko Hitachi.
Taksówki przed głównym dworcem. Ciekawe jaki tu jest ruch, żeby im się opłaciło czekać w takiej kolejce...

Najważniejszą figurą w historii Sendai jest niejaki Masamune Date, daimyō z czasów unifikacji Japonii. Choć nie był nigdy w zaufaniu u swych przełożonych, to ludność Sendai kocha go do dziś.

Obecnie Masamune ogląda panoramę Sendai z miejsca po swoim dawnym zamku.
“Po zamku”, bo po bombardowaniach zostały się tylko widok na miasto i mury.
Date Masamune oraz dwóch innych Datów mają na pobliskim wzgórzu mauzoleum - Zuihoden. Mauzoleum jest zrekonstruowane (podobno wiernie), bo również nie przetrwało wojny. Jest tak bajecznie kolorowe, że aż trochę nierealne. W mini-muzeum można zobaczyć naukowo opracowane porównanie długości nosów Datów. Niestety zakaz fotografowania i czujnie mnie obserwujący kustosz sprawiły, że zdjęć czcigodnych nosów nie ma.
Ostatnią atrakcją Sendai jest świątynia poświęcona Hachimanowi, położona trochę na uboczu. Było w niej pusto, cicho i uroczo.
W Sendai znajduje się też największa dzielnica rozrywkowa na północ od Tokio. Z własnych doświadczeń i rozmów z autochtonami wyciągam trzy wnioski:

Bycie jedynym białym w klubie bywa nudne.
Bycie jedynym białym w barze nigdy nie bywa nudne.
Nawet tubylcy nie są w stanie rozróżnić baru od hosto-kurabu czy strippu-kurabu. Umiejętność taka byłaby przydatna, gdyż w Japonii całkiem często spotykam się z sytuacją, w której w jednym budynku znajduje się 25 różnych przybytków, a z zewnątrz można się dowiedzieć jedynie o ich nazwach. A nazwy są często takie, że nie wiem czy to fryzjer, czy dom publiczny. Ewentualnie mają ciekawe dopiski, jak “communicative pub”.

A w następnym poście - drugi z trzech najpiękniejszych widoków w Japonii.

Stay Tuned!

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
Anonimowy pisze...

super zdjecia!

Anonimowy pisze...

Ajjj uwielbiam klimat takich świątyń.

"Bycie jedynym białym w barze nigdy nie bywa nudne".

Chodzi o przyjemności czy o nieprzyjemności?
;>

Anonimowy pisze...

czolem. miejscowi twierdza, iz najwieksza dzielnica rozrywki na polnoc od Tokio jest Susukino w Sapporo. W Sendai jest najwieksza dzielnica rozrywki na polnoc od Tokio ale w obrebie wyspy Honsiu. Pozdro!

Piotr Sarnowski pisze...

hmmm, faktycznie nie uwzglednilem hokkaido. taki skrot myslowy... ale obecnie, co to za dzielnica rozrywki jak tam zimno jak cholera jest :D

@spike_sen: jak na razie prawie wylacznie przyjemnosci :D