
Koncerty trwały praktycznie non-stop, gdyż dwie główne sceny były ustawione koło siebie. Gdy na jednej trwał koncert, na drugiej przygotowywał się już kolejny zespół. Przerwy było tylko tyle, ile potrzeba na ostatnią próbę dźwięku. Ciężko odpocząć. I dobrze!
Nagłośnienie, oświetlenie i ogólna organizacja były, tak jak się można było po Japończykach spodziewać, super. Żałuję tylko, że nie sprawdziłem zawczasu gdzie się ten festiwal odbywa - był na tyle daleko, że musiałem wyjść przed końcem imprezy by zdążyć na swój pociąg. Ciągle zapominam, jak ogromne jest Tokio.
Chcę więcej. Na oku mam już 2 kolejne festiwale.
Stay Tuned
3 komentarze:
wyszalałeś się? pogowałeś? nikogo nie zabiłeś? byly emo dzieci?:P no i jak muza Ci się podobała?
Co do wcześniejszej noty, to wygląda na to, że są bardzo interaktywni podczas takich wypoczynków, szkoda, że u nas tak nie jest:|
ps. Sarna będę czekała na Twoje odwiedziny w Holandii, dziś dostałam Erasmusa!
emo japonczyk ;d hehe..
żyjesz li Ty?
Prześlij komentarz