poniedziałek, 26 maja 2008

Psycho-Punk&Rollabilly

Aby odreagować wzmożoną aktywność na uczelni, wybrałem się na koncert do Tokio. Zher the Zoo, czyli klub w którym odbywała się impreza, to mała piwnica koło stacji Yoyogi. I mimo że sufit nisko, geometria sali fatalna, to nagłośnienie... super. Słychać że Japonia to stolica elektroniki i sprzętu muzycznego. Koncert odbył się dwa dni temu, a ciągle dzwoni mi w uszach.

Od strony muzycznej impreza również udana, na cztery zespoły dwa bardzo fajne, jeden w porządku i jeden... który mogę określić tylko jako "dziwna japońska muzyka z pogranicza rocka". Miłym zaskoczeniem było też, że artyści nie siedzieli gdzieś za sceną, tylko bawili się wraz z publiką - pili, rozmawiali a nawet pogowali. A wśród przybyłej publiczności, mimo że na koncercie było może z 50 osób, można było znaleźć punków w skórach i ćwiekach, wymuskane panienki w szpilkach i podstarzałych gości w garniturach. Crazy...Zdjęcia mam od Dana, faceta którego poznałem na koncercie, a potem wraz z nim, Anglikiem o imieniu jak francuska dziewczynka, jego dziewczyną i grupą znajomych z Korei poszliśmy na piwo, żarcie, więcej piwa... ale to historia trochę długa, kończąca się wielką kłótnią o szóstej nad ranem w parku Yoyogi... więc może innym razem.

Stay Tuned

Brak komentarzy: