środa, 24 października 2007

TVN24: „Biała Małpa Buszuje w Stolicy Japonii!”

Tokio. Miasto, dla którego wymyślono termin „betonowa dżungla”. 12 milionów mieszkańców, plus 3 miliony ludzi przyjeżdżających codziennie do pracy, szkoły, zwiedzać, na zakupy...

Jest zaskakująco czyste, ciche (jak na taką ilość ludzi) i przyjemne. Fakt, że byłem tam w niedzielę... ale po kolei, najpierw dramatis personae:

Od lewej: Karolina, Marta i Jędras...

...i wasza ulubiona biała małpa.

Przedstawienie czas zacząć! Przede wszystkim, nie byliśmy tam dla przyjemności, ale by spełnić ważny obywatelski obowiązek...

...czyli zrobić sobie zdjęcie z głupimi minami przed ambasadą.

Następnie wybraliśmy się pogadać z cesarzem, ale nie znalazł dla nas czasu. Buc. Zrobiliśmy sobie zatem zdjęcia z bramą, krzyknęliśmy „Cesarz cykor!” i poszliśmy. Trzeba przyznać, że ogródek przed pałacem to ma cesarz ładny:


Brama i Ja:


Potem poszliśmy do świątyni Yasukuni (dla tych co nie wiedzą: świątynia gdzie czci się pamięć żołnierzy poległych w służbie cesarstwu. Wśród 2.5 miliona dusz jest też 12 nazwisk uznanych po WWII za zbrodniarzy wojennych. Toteż, gdy jakiś oficjel złoży wizytę w świątyni, Chińczycy i Koreańczycy zawodzą o Japońskim imperialiźmie, nacjonaliźmie i diabli-wiedzą-czym-jeszcze-iźmie. A potem robią interesy jak gdyby nigdy nic.)




Oprócz wywoływania incydentów dyplomatycznych, świątynia Yasukuni służy Japończykom jako tło do fotografii rodzinnych:

Następnie skoczyliśmy na Roppongi, gdzie wymyśliliśmy autorski sposób zwiedzania Tokyo Tower (najwyższa wolno stojąca stalowa wieża na świecie (332.6m). Inspirowana wieżą Eiffel'a, w nocy mocno oświetlona (na pomarańczowo w zimie i wiosną, na srebrno latem i jesienią. A jak była premiera Matrix: Reloaded, to na zielono.)). Oto wieża:

Nasz sposób zwiedania: zamiast wjechać na wieżę, i robić zdjęcia wszystkiemu dookoła, nie wchodzić i robić zdjęcia wieży (bo kolejka była za długa...).


Chwilę póżniej (bo było blisko) byliśmy przy rodzinnej świątyni Tokugawów (Zoujou-ji), swojego czasu największego miejsca kultu w stolicy. Otoczone wielką liczbą posążków Jizou (Boddisathwa opiekujący się dziećmi zmarłymi przed rodzicami, także tymi po aborcji).


Jak widać, dystans między świątynią a TT nie jest zbyt duży. A oto wspomniane Jizou:


Potem skoczyliśmy na sushi-na-stojąco. Dlaczego na stojąco – nie wiemy. Ale było smaczne, a biała małpa krzywiąca się po zjedzeniu temaka z dużą ilością wasabi była chwilową atrakcją dla japońskiej części klientów. Na koniec zrobiłem zdjęcie roześmianemu kucharzowi:


Na sam koniec pojechaliśmy na Ginzę, porobić ambitne zdjęcia nocne, które jednak nie zawsze wychodzą...




I poszliśmy do baru, gdzie jako wyjątkowy, dobry i polecany trunek zaproponowano nam... żubruweczkę! Grzecznie podziękowaliśmy, wyjawiając, że jest to nam trunek znany albowiem jesteśmy z Polski. Kelner bardzo się ucieszył, zrobił się strasznie przyjacielski, probował nawet powiedzieć „Białowieża” ("bia... biaoo.. biaoobee... biaoobiuubeee" i tak dalej...) i pytał się czy widzieliśmy żubry. Widzieliśmy. No a potem trzeba było wracać...


Jeszcze tylko zdjęcia które zrobiłem na 47 ogólnokrajowym festiwalu pieśni i tańca w stylu japońskim:




Przy okazji: Jestem prawie pewien, że na ten festiwal weszliśmy nie tymi drzwiami co trzeba i nie zapłaciliśmy za bilet, ale wszyscy byli zbyt dobrze wychowani by nam to powiedzieć!

stay tuned!



9 komentarzy:

Krzysiek pisze...

ja też chcę:]Mam taki plan, żeby nauczyć się Kenkyuushi i Nelsona na pamięć;P

Anonimowy pisze...

cysorz lama!

magdagaca pisze...

o jak fajnie, wszyscy razem i wszystkich znam ;P

niezłe zdjęcia

Magdalena pisze...

Fajnie!

Chcialabym jednak poczytac tez bardziej refleksyjne wpisy, bo w koncu jak tm jestes, to podoba ci sie czy nie? A co sie podoba, a co sie nie podoba..? :D

A nastepnym razem w Tokio idz zjesc ramen o smaku lodow, eee... tzw. o smaku ramenu z lodami.. (O_o')
http://news.livedoor.com/article/detail/3353096/

Mada

Anonimowy pisze...

Musze Cie rozczarowac, wasz "autorski" sposob zwiedzania Tokyo Taawaa nie byl tak autorski, bo juz wyprobowany przeze mnie dwa lata temu ;P (bo bilety byly za drogie ;P) Ale dzieki temu wpisowi to sie wywiedzialam co to za cholerna swiatynia byla przy wierzy;P (nienawidze swiatyn -_-' -> jezeli jeszcze tak nie masz to po Kioto pewnie tez bedziesz tak mowil ;P) Poza tym sliczne fotki, bardzo milo jest popatrzec.. A co do jedzenia w Tokyo to polecam kaitenzushi w Harajuku, w budynku na przeciwko stacji JR na 4 lub 5 pietrze, to jedyny kaiten w okolicy, wiec latwo trafic, maja genialne sushi i nie za drogie (choc 100 yenow za talerzyk to to nie jest:()

Anonimowy pisze...

.....ej! ://

A gdzie Yoshioka? Myslales ze odwrocisz Nasza uwage? ;))

A do tego mowie Ci, ze na gorze TT tez jest fajnie. I maja taki kawaleczek podlogi ze szkla, wiec moza sobie stanac i popatrzec w dol, z duuuuzej wysokosci, bardzo fajne. Jak tylko tam stanelam zaczelam testowac szklo tupiac i szkaczac, amtki japonki zaslonily dzieciom oczy...

xDD

pozdrawiam!!!
Mada

Unknown pisze...

A'propos wieży to chcę ci Piotrze przypomnieć, że nie pierwszy to podobny nieco event. Parę lat temu autentyczną wieżę Eiffla zwiedzaliśmy na piechotę nie z oszczędności, jeno dlatego, że, zgodnie z polskim treningiem, stanęliśmy po bilety w krótszej kolejce. Już przy kasie się okazało, że była ona krótsza, bo do schodów a nie do windy... I nie chciało się nam stać ponownie...

Piotr Sarnowski pisze...

pamietam :)

ale i tak bylo fajnie :)

Soren pisze...

aaaa zdjecia z tokyo super! ^__^ fajnie ze nie musiales zwiedzac samemu ;)