Miało być o czymś innym, ale czasem bywa tak, że to temat znajduje mnie, a nie odwrotnie. Byłem ostatnio z wizytą u pewnego Japończyka, i zostałem na tyle długo, że w telewizji pojawił się program do nauki angielskiego, który chciałbym tutaj streścić.
Tematem lekcji było przepraszanie. A wiadomo, że nic tak nie uczy angielskiego, jak scenka rodzajowa.
Scenka rodzajowa:
Wizyta głupiego gaijina (Tina), wraz z host-family (w składzie: matka i córka - rówieśniczka Tiny) w Świątyni. Podczas modłów Bóg każe przyznać się Tinie do złych uczynków - możemy więc ćwiczyć przepraszanie, najpierw za zbitą filiżankę, a potem za rozsypane pieniądze.
Zaprawdę, wszystko co złe, to przez gaijinów.
Następnie przenosimy się do studio, gdzie Chad (native speaker) znosi uszczypliwości ze strony trojga Japończyków. Oczywiście w formie przeprosin. I’m sorry, i played with your photo... I tym podobne.
Ostatnia część to ćwiczenie słownictwa, podczas którego Chad wraz z dwójką japońskich piękności w miniówach i lateksowych wdziankach tańczy (ok: podskakuje) i wykrzykuje: Hamburger! Pork Cutlet. Sunny side up!
Ogólne wrażenie - Różowa Landrynka spotyka Domowe Przedszkole.
Japońska Telewizja, dziwną Telewizją jest.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz