sobota, 16 lutego 2008
sobota, 9 lutego 2008
Super Express ostrzega:
Jeżeli pewnego pięknego ranka, obudzicie się w obcym mieście i...
• Najmniejsze opakowanie ryżu jakie da się w supermarkecie kupić, ma 2kg!
• W spożywczaku jest osobny dział z sosami sojowymi!
• Gdy podłączacie internet do mieszkania, najwolniejsza opcja to 47Mbps!
• Wszystko co kupicie, zostanie zapakowane w torbę, papier i w jeszcze większą torbę, choćby była to tylko jedna płyta CD!
• Instrukcje “co robić na wypadek trzęsienia ziemi” są wszędzie. W kinie, pociągu, podczas podłączania gazu...!
• Jedzenie tylko sushi jest jednym z tańszych rozwiązań kwestii żywieniowej!
• Każda komórka posiada wbudowany słownik, telewizor i diabli wiedzą co jeszcze!
• Jest oddzielne prawo jazdy na samochód z automatyczną i manualną skrzynią biegów. (I jeszcze na samochody z małą pojemnością silnika - w sumie 4 różne prawa jazdy na samochód osobowy.)!!!
• Jedzenie na stołówce jest dobre!
• W każdym laboratorium na uniwersytecie jest łóżko!
to najprawdopodobniej jesteście w Japonii.
A co do tajemniczego Produktu z poprzedniego postu to oto on:
mmmm, całkiem niezłe.
• Najmniejsze opakowanie ryżu jakie da się w supermarkecie kupić, ma 2kg!
• W spożywczaku jest osobny dział z sosami sojowymi!
• Gdy podłączacie internet do mieszkania, najwolniejsza opcja to 47Mbps!
• Wszystko co kupicie, zostanie zapakowane w torbę, papier i w jeszcze większą torbę, choćby była to tylko jedna płyta CD!
• Instrukcje “co robić na wypadek trzęsienia ziemi” są wszędzie. W kinie, pociągu, podczas podłączania gazu...!
• Jedzenie tylko sushi jest jednym z tańszych rozwiązań kwestii żywieniowej!
• Każda komórka posiada wbudowany słownik, telewizor i diabli wiedzą co jeszcze!
• Jest oddzielne prawo jazdy na samochód z automatyczną i manualną skrzynią biegów. (I jeszcze na samochody z małą pojemnością silnika - w sumie 4 różne prawa jazdy na samochód osobowy.)!!!
• Jedzenie na stołówce jest dobre!
• W każdym laboratorium na uniwersytecie jest łóżko!
to najprawdopodobniej jesteście w Japonii.
A co do tajemniczego Produktu z poprzedniego postu to oto on:
poniedziałek, 4 lutego 2008
Przeprowdzka po japońsku

Ja: Chciałbym się przeprowadzić.
Pośrednik: Ależ oczywiście. Proszę tylko wypełnić te 5 dokumentów, dostarczyć te 3 rzeczy i zadzwonić w te dwa miejsca.
...
Ja: Już! Czy teraz...
Pośrednik: Znakomicie! Teraz proszę wypełnić jeszcze to, a to i to zanieść na uniwersytet.
Ja: I have a bad feeling about this...
Ja: Mam tu takie o, od pośrednika, chciałbym...
Uniwersytet: Aha! Wspaniale! Proszę wypełnić te 3 dokumenty, pójść na pocztę, zapłacić i przynieść pokwitowanie. A to zanieść pośrednikowi.
...
Ja: Mam tu z poczty, pokwitowanie, teraz to już wszystko prawda?
Uniwersytet: Ależ oczywiście. Wszystko. Prawie. A zadzwoniło się do urzędu miasta, akademika i do kosmitów? Nie? A chce się przeprowadzać? To dzwonić!
...
Ja: Już. Zadzwoniłem, zapłaciłem, zaniosłem, przyniosłem, skserowałem, napisałem. Czy ewentualnie mógłbym już się przeprowadzić?
Uniwersytet i Pośrednik: Tak, oczywiście! Tylko jeszcze tutaj mamy takie dokumenty...
Ja: Aaaaaaaaaaaaaaa...
Japońska biurokracja... straszna rzecz. Ale już się udało. Mam fajne nowe mieszkanie, z własną łazienką i kuchnią, z widokiem, klimą i bajerami. Jest ciepło, nie ma Chińczyków, żyć nie umierać. I tylko internetu jeszcze nie ma.
W ramach ciekawostki dodam jeszcze mój dialog z Yoshioką:
Ja: Strasznie dużo dokumentów trzeba wypełnić przy tej przeprowadzce... Dla pośrednika to jeszcze rozumiem, ale żeby się wyprowadzić z akademika było potrzebne aż tyle...
Yoshioka: No bo z akademika. Jakbyś się wyprowadzał z normalnego mieszkania, to tylko jeden dokument do właściciela... em, nie chyba do pośrednika... a może do właściciela... aha, i trzeba gaz i prąd... zadzwonić... hmmm... poza tym chyba to raczej więcej niż jeden dokument...
Nie słuchałem do końca. Uciekłem.
A na koniec bonus. W dziale z żywnością importowaną mojego sklepu, znalazłem ostatnio produkt z Polski. Tak wygląda z góry:

Zagadka: Co to jest? Od razu mówię, że nie alkohol, choć trochę związku ma...
sobota, 2 lutego 2008
Japoński angielski, część trzecia i ostatnia.
Miało być o czymś innym, ale czasem bywa tak, że to temat znajduje mnie, a nie odwrotnie. Byłem ostatnio z wizytą u pewnego Japończyka, i zostałem na tyle długo, że w telewizji pojawił się program do nauki angielskiego, który chciałbym tutaj streścić.
Tematem lekcji było przepraszanie. A wiadomo, że nic tak nie uczy angielskiego, jak scenka rodzajowa.
Scenka rodzajowa:
Wizyta głupiego gaijina (Tina), wraz z host-family (w składzie: matka i córka - rówieśniczka Tiny) w Świątyni. Podczas modłów Bóg każe przyznać się Tinie do złych uczynków - możemy więc ćwiczyć przepraszanie, najpierw za zbitą filiżankę, a potem za rozsypane pieniądze.
Zaprawdę, wszystko co złe, to przez gaijinów.
Następnie przenosimy się do studio, gdzie Chad (native speaker) znosi uszczypliwości ze strony trojga Japończyków. Oczywiście w formie przeprosin. I’m sorry, i played with your photo... I tym podobne.
Ostatnia część to ćwiczenie słownictwa, podczas którego Chad wraz z dwójką japońskich piękności w miniówach i lateksowych wdziankach tańczy (ok: podskakuje) i wykrzykuje: Hamburger! Pork Cutlet. Sunny side up!
Ogólne wrażenie - Różowa Landrynka spotyka Domowe Przedszkole.
Japońska Telewizja, dziwną Telewizją jest.
Tematem lekcji było przepraszanie. A wiadomo, że nic tak nie uczy angielskiego, jak scenka rodzajowa.
Scenka rodzajowa:
Wizyta głupiego gaijina (Tina), wraz z host-family (w składzie: matka i córka - rówieśniczka Tiny) w Świątyni. Podczas modłów Bóg każe przyznać się Tinie do złych uczynków - możemy więc ćwiczyć przepraszanie, najpierw za zbitą filiżankę, a potem za rozsypane pieniądze.
Zaprawdę, wszystko co złe, to przez gaijinów.
Następnie przenosimy się do studio, gdzie Chad (native speaker) znosi uszczypliwości ze strony trojga Japończyków. Oczywiście w formie przeprosin. I’m sorry, i played with your photo... I tym podobne.
Ostatnia część to ćwiczenie słownictwa, podczas którego Chad wraz z dwójką japońskich piękności w miniówach i lateksowych wdziankach tańczy (ok: podskakuje) i wykrzykuje: Hamburger! Pork Cutlet. Sunny side up!
Ogólne wrażenie - Różowa Landrynka spotyka Domowe Przedszkole.
Japońska Telewizja, dziwną Telewizją jest.
Subskrybuj:
Posty (Atom)