środa, 16 lutego 2011

Overexcitement

Rozmowy jakie prowadzę w sprawie pracy można podzielić na dwie kategorie. Kategoria pierwsza, to konwersacje z rodowitymi Japończykami, którzy po angielsku mówią lepiej albo gorzej, ale na ogół zrozumiale. Rozmowy te są grzeczne, konkretne i rzeczowe - nic im do zarzucenia nie mam.

Ale rozmawiam też z drugą grupą ludzi, z gaijinami z różnych agencji pośredniczących czy rekrutujących. I nie są to rozmowy normalne. Każdy email jaki dostaję, musi być "wielką, niepowtarzalną szansą" na "nowe wspaniałe wyzwania w Twojej karierze!!!111". Oczywiście muszę odpowiedzieć "jak najszybciej", bo w przeciwnym razie przepadnie mi "ultra wypasiony krok w kierunku Twojej wiecznej szczęśliwości". Gdyż "niepowtarzalną, super ofertę" niezmiennie składają mi "wiodące firmy w swojej branży / rejonie Pacyfiku / tym kawałku Drogi Mlecznej". Litości!

Z tego co pamiętam z mojego poprzedniego szukania pracy (co prawda w Polsce i ponad dwa lata temu), nie było aż takich hiperbol i podniosłych frazesów. Najgorsze jest to, że o ile wiem co odpisać uprzejmemu Japończykowi, to nie do końca orientuję się jak rozmawiać z hiper podekscytowanymi gaijinami. Czy też powinienem pisać, że każda oferta jest dla mnie takim źródłem radości, że chyba majtków nie dopiorę?

Jutro po południu spotykam się z jednym takim podekscytowanym. Zobaczymy jak wygląda to na żywo...

12 komentarzy:

Chudini pisze...

Widzę że treść maili od gaijin'ów nie specjalnie różni się od sms'ów w Polsce. "Właście wygrałeś mercedesa, wyślij sms'a na nr.....".
W każdym razie postaraj się przetrwać takowe spotkanie i napisz jak to wygląda.

Michał pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Michał pisze...

gaijin brzmi jakos niepokojaco podobnie do "gadzina", wiec obawiam sie, ze sprzatanie klozetow to wg nich rowniez moze byc "unikalne wyzwanie dla Twoich talentow menedzerskich"... W kazdym razie powodzenia!

Cukier (vel. EVA-01) pisze...

traktuj ich tak samo jak ulewne deszcze i upały - to zjawiska naturalne i pewnie nic nie da się zrobić :)

Magdalena W. pisze...

Trzymamy kciuki!

Anonimowy pisze...

tak z ciekawości-dlaczego piszesz tytułu po angielsku?

Piotr Sarnowski pisze...

@anonim: Pisze po angielsku wtedy, gdy łatwiej mi wyrazić coś w tym języku. Zdarza sie.

Piotr Sarnowski pisze...

Well, conajmniej jeden z hiperpodekscytowanych HRowców okazał się być całkiem normalnym gościem. Na ile ktokolwiek z Teksasu może być normalny.

Chudini pisze...

Miał kapelusz kowbojski i żuł tytoń?
Jeśli nie to pewnie jakaś podróba . :P

Cukier (vel. EVA-01) pisze...

żuł pewnie niedopałek cygara, był gruby i miał złoty zegarek :)

Jaś pisze...

a jakieś ciekawe rezultaty spotkania z kowbojem, czy tylko miłe wrażenie ze spotkania z overexcitementesem?

Piotr Sarnowski pisze...

Mizerne. Kowboy powiedział "Łi łil bi in tacz".